RZECZPOSPOLITA OBOJGA NARODÓW
|
August III
Niewielu królów elekcyjnych w Rzeczypospolitej było równie
troskliwie przygotowywanych do pełnienia swych funkcji monarszych, jeszcze
mniej było równie nieudolnych. Istnieje przepaść między tym, czego
oczekiwano - i to nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie - od Augusta III
przed objęciem tronu, a tym, czego faktycznie dokonał. Zapowiadający się
znakomicie młodzieniec, hołubiony na dworze wersalskim i wiedeńskim,
owacyjnie witany w Wenecji, obsypywany błogosławieństwami przez papieża,
okazał się władcą miernym, gnuśnym, słabo wyczuwającym potrzeby społeczności,
nad którymi sprawował swe rządy.
Nie przeszkadzało mu to budzić sympatii wśród swych poddanych. Niech
świadczy o tym choćby charakterystyka, jaką zamieścił Jędrzej Kitowicz w
swych „Pamiętnikach": „Był
August co do ciała wzrostu wielkiego, a przy tym kształtnego, nicht go z panów
nie dosięgał wzrostem, tylko jeden Chodkiewicz, starosta żmudzki, lecz jak był
wysoki, tak był chudy, gdy przeciwnie August był tuszy do wzrostu
proporcjonalnej. Minę miał wspaniałą i zawsze wesołą, wzrok i chód
powolny. Co zaś do przymiotów duszy, to opisać trudno: nie wchodził w żadne
poufałe obcowania z panami, nie zatrudniał się żadnymi interesami publicznymi,
w których to dwóch okazjach własność duszy najlepiej wyszpiegować możno.
Zdawał się we wszystkich sprawach publicznych i domowych na ministra". I
dalej: „Nie miała Polska i nie będzie miała tak dobrego, tak wspaniałego
i tak hojnego króla, jak miała Augusta III; a oraz tak nieszczęśliwego do Polaków,
że mu nic dobrego dla kraju (choć dusznie tego pragnął) zrobić nie
dozwolili, rwąc sejmy ciągle, a wszystkę winę nieładu i nierządu stąd
pochodzącego na niewinnego króla składając".
Te zachwyty nad królem, co „godzien wspomnienia słodkiego",
nie powinny budzić tylko wzruszenia ramionami. Po latach nie kończących się
wojen, po pełnych niepewności i napięcia rządach Augusta Mocnego nastąpił
pod panowaniem Augusta III okres długiego pokoju, który naruszyła dopiero
gospodarka obcych wojsk podczas wojny siedmioletniej. W poczuciu szlacheckim
miejsce Wettina despoty zajął Wettin dobrotliwy, który nie wtrącał się
nadmiernie w sprawy swych poddanych, życzliwie patronował wzrostowi zamożności
magnatów i szlachty, zapewniał im możliwość korzystania ze wszelkich uciech
życia i rozgrzeszał od wszelkiej troski o bezpieczeństwo i przyszłość
kraju.
To właśnie August III zafundował braci szlacheckiej „saskie
ostatki" i wszycy wielbiciele małej stabilizacji mogą słusznie
dopatrywać się w nim swego prekursora.
Historyków, którzy w zgoła odmienny sposób oceniają Augusta III
(„wielki pasożyt stanu", według Szymona Askenazego), niepokoją źródła
przemiany dobrze zapowiadającego się młodzieńca w ociężałego, bezmyślnego
monarchę, jego degradacja psychiczna. Szukać ich należy chyba aż w dzieciństwie
Fryderyka, takie imię bowiem otrzymał po urodzeniu, 17 października 1696
roku w Dreźnie. Stosunki między jego rodzicami nawet na tle barokowych
Niemiec były wyjątkowo napięte, przy czym motywy osobiste przeplatały się z
religijnymi i politycznymi. Matka Augusta III, Krystyna Eberhardyna z domu
Bayreuth, była pełna luterańskiego zelotyzmu, potępiała swego męża nie
tylko za nie kończące się miłostki, ale i za przyjęcie „rzymskiego obłędu";
sama odrzuciła wszelką myśl o konwersji, rezygnując tym samym z koronacji
na królową Polski.
Nadzieje na zabezpieczenie Saksonii przed wpływami „papistów" wiązała
z osobą jedynego syna, którego wychowywała w żarliwym protestantyzmie. Myślała
nawet o zamachu stanu, który odsunąłby od władzy w elektoracie odstępcę
i zapewnił rządy jej synowi, jako wyznawcy religii olbrzymiej większości
mieszkańców Saksonii.
Całkowicie odmienne plany w stosunku do swego syna snuł August Mocny.
Widział w nim przede wszystkim swego następcę na tronie Rzeczypospolitej.
Znaczną część swych rządów w Polsce wypełnił też zabiegami o realizację
tego celu: czy to próbując zapewnić koronę synowi za swego życia, na wzór
Zygmunta Starego, czy starając się zyskać z góry poparcie dla niego w
czasie przyszłego bezkrólewia. Ale była to tylko część marzeń Wettina. W
miarę jak zapowiadał się kryzys dynastyczny w Cesarstwie, jak wymierali męscy
przedstawiciele rodu Habsburgów, ugruntowała się daleko śmielsza myśl:
zdobycia tronu cesarskiego dla Wettinów. Niezbędnym krokiem w tym kierunku
było małżeństwo z jedną z arcyksiężniczek, których właśnie nie
brakowało. Mogło ono w przyszłości otworzyć drogę do całości lub części
spadku po Habsburgach i do korony cesarskiej.
Realizacja wszystkich tych planów była możliwa tylko pod warunkiem
konwersji królewicza. August Mocny nie zawahał się przed jej
przeprowadzeniem, nie oglądając się ani na opozycję w Saksonii, ani na
oburzenie władców protestanckich, ani na stanowisko swego syna.
W roku 1711 pod pretekstem przedstawienia królewicza Piotrowi I na zjeździe
w Jarosławiu zabrał go spod opieki matczynej. Zaczął się okres wędrówek
młodego Fryderyka po Europie: wożono go po Niemczech, Francji, Włoszech,
krajach habsburskich. Powoli z jego otoczenia usuwano luterańskich opiekunów.
Zastępowali ich katolicy, głównie jezuici, jak Salerno, który za swe zasługi
w walce o duszę młodego Wettina miał z czasem zostać kardynałem. Szczególny
wpływ na królewicza zdobył sobie wszakże Józef Kos, wojewoda inflancki,
jeden z ciekawszych umysłów polskich tej doby (zachował się jego pamiętnik
z odbytych wspólnie podróży). Zajęty sprawami religijnymi, nie zdołał
jednak, jak się zdaje, wprowadzić wychowanka w potrzeby Rzeczypospolitej.
Fryderyk znalazł się bowiem pod naciskiem biegłych teologów, którzy podważali
wszystkie zasady wpajane mu przez matkę i starali się nakłonić go do
konwersji.
Fryderyk początkowo opierał się stanowczo tym zabiegom. Przed
opuszczeniem matki złożył jej solenne zobowiązanie, że nie odstąpi od
luteranizmu. Starano się podtrzymać go w tym postanowieniu, a angielska królowa
Anna, jako opiekunka protestantyzmu, stworzyła mu możliwość ucieczki,
obiecując schronienie na swym dworze. Fryderyk, jakkolwiek brzydził się
trybem życia swego ojca, nie zdołał mu się przeciwstawić.
Uległ jego naleganiom i perswazjom jezuickiego otoczenia i 27
listopada 1712 roku potajemnie przeszedł w Bolonii na katolicyzm. Dramatyczne
okoliczności konwersji królewicza nie mogły wszakże pozostać bez wpływu
na jego charakter i postawę. Wiele wskazuje na to, że pociągnęły one za sobą
nie
Jakkolwiek w tych okolicznościach
całkowicie utraciła wpływ na syna Krystyna Eberhardyna, nie wygasła,
lecz raczej przybrała na sile wiążąca dawniej królewicza z matką potrzeba
zależności.
Rolę matki w życiu Augusta III zaczęła odgrywać inna kobieta -
Maria Józefa, córka cesarza Józefa I, zaślubiona uroczyście po długich
staraniach w 1719 roku. Po przelotnych, o ile wiadomo, miłostkach włoskich,
Maria Józefa całkowicie opanowała młodego męża. Górowała nad nim
charakterem i inteligencją; umiała sprytnie kierować jego poczynaniami i
inspirować zarówno samego monarchę, jak i jego doradców. Razem tworzyli
parę wyjątkowo stateczną, jak na ówczesną Europę, i jeżeli nawet August
nie dochowywał jej w takim stopniu wierności, jak głosiła fama, to wyjątkowo
liczne potomstwo (11 dzieci) świadczy dobrze o trwałości związku. Inna
rzecz, że jakkolwiek jedna z córek wyszła za króla Neapolu, druga za
Delfina, a trzecia za elektora bawarskiego, nie było to potomstwo najbardziej
udane. Najzdolniejszy z synów, Fryderyk Chrystian, był chorowity i zmarł równocześnie
niemal z ojcem. Ksawery, jak żaden z Wettinów, potrafił zżyć się z
polskim środowiskiem, przemyśliwał o zmuszeniu ojca do abdykacji, ale
wielkiego miru wśród Polaków nie miał. Karol, żonaty z Franciszką Krasińską,
potrafił pozyskać sobie carycę Elżbietę i osiąść na parę lat w
Kurlandii, jednak nie był zdolny przeciwstawić się skutecznie jej następcom.
W końcu żaden z nich nie otrzymał polskiej korony.
Ostatnie dziesięciolecie panowania Augusta
Mocnego stanowiło okres przygotowywania następcy do przyszłych zadań.
Brał systematycznie udział w posiedzeniach tajnego gabinetu, uczestniczył w
ważnych rokowaniach międzynarodowych, wczytywał się we wskazówki,
przygotowane dlań przez najwybitniejszych ministrów saskich z Jakubem H.
Flemmingiem na czele, jak rządzić Polską i Saksonią. Jak stwierdził
Askenazy, objawiał wtedy „pewną inicjatywę osobistą w sprawach
publicznych".
Tymczasem August II nie ustawał w zabiegach o zapewnienie tronu
polskiego synowi. Unia dynastyczna Polski z Saksonią, której blask mocno przyćmiły
wydarzenia wojny północnej, nabierała znów rumieńców. W latach pokoju
Saksonia przeżywała okres pomyślności, rozwijał się handel i przemysł,
skarb był znów wypełniony, znacznie powiększona została liczebność
armii i rozbudowana dyplomacja.
Dla osłabionej Rzeczypospolitej, która z trudem goiła rany zadane
przez długotrwałe działania wojenne, utrzymanie związku z Saksonią zdawało
się zapowiadać lepsze warunki dla zabezpieczenia swej całości przed wzrastającymi
apetytami sąsiadów, mimo złowróżbnych pod tym względem doświadczeń z
Augustem II. Chociaż nie doszło nigdy do trwałego współdziałania
szlachty z Wettinem, nabierały przecież na znaczeniu fakcje magnackie, gotowe
do takiego współdziałania w imię wzmocnienia państwa, jak choćby tworzący
się obóz Familii, który tak wiele zawdzięczał Augustowi.
W polskiej świadomości historycznej symbolicznego znaczenia nabrała,
opisana świetnym piórem Askenazego, nocna pijacka rozmowa Augusta II z
pruskim ministrem Grumbkowem, w której rzecz szła o rozbiór Rzeczypospolitej.
Jednostronnie naświetlony i nie wyjaśniony do końca ten epizod powinien
wszakże ustąpić w cień wobec dramatycznych scen, jakie rozegrały się w
Warszawie w dniach konania króla.
Starannie przygotowany sejm styczniowy 1733 roku miał przynieść
swego rodzaju zamach stanu i zainicjować postulowaną przez Familię reformę
państwa. Choroba Augusta II przekreśliła te plany i daremnie Czartoryscy
kołatali do drzwi łożnicy monarchy, który zmożony niemocą, nie chciał już
słyszeć o żadnych sprawach publicznych. Nie zamysły rozbiorcze, ale właśnie
ten niedoszły sejm i nie zrealizowane reformy stały się jakby ostatnim posłaniem
ojca dla syna, klamrą spinającą ich panowania. Ileż to razy za Augusta III
najrozsądniejsze plany wzmocnienia państwa miały rozpadać się wraz z
sejmami, a monarcha nie umiał się zdobyć na żadne energiczniejsze działanie.
Zresztą zarówno w Polsce, jak i w Saksonii August III i jego doradcy nie zdołali
wykroczyć poza wzory, ustalone za panowania Mocnego króla, i dopiero śmierć
nieudolnego władcy umożliwiła zapoczątkowanie reform w obu państwach.
W bezkrólewiu roku 1733 możliwości elekcyjne Wettina przedstawiały
się początkowo jak najgorzej. Już od dawna przeciwko dalszemu powiązaniu
Rzeczypospolitej z Saksonią występowały Rosja, Prusy i Austria. Obawiano się,
by przez kolejne elekcje w Polsce nie uzyskali Wettinowie sukcesji tronu, która
mogła z nich uczynić równorzędnych rywali z Hohenzollernami i
Habsburgami. Toteż trzy dwory myślały o całkowicie od nich zależnym kandydacie.
Sytuacja uległa zmianie, gdy z pretensjami do tronu wystąpił
otwarcie Stanisław Leszczyński. Antykról z 1704 roku, marionetka w ręku
Karola XII, człowiek, który swą karierę Mityczną rozpoczął, trzeba to
wyraźnie powiedzieć, od zdrady, teraz, po latach emigracji, jako teść króla
francuskiego stawał się symbolem ruchu narodowego, który jako cel postawił
sobie uniezależnienie Rzeczypospolitej od obcych. Tkwił w tym paradoks
historii, o tyle tragiczny, że z kolei Stanisław, okrzyknięty przez olbrzymią
większość wyborców szlacheckich królem, miał spaść do roli narzędzia
w ręku dyplomacji Wersalu, która wykorzystała jego prawa do korony
polskiej dla wytargowania zdobyczy terytorialnych dla Francji.
Powodzenie kandydatury Stanisława otworzyło drogę do porozumienia między
Wettinem a jego dotychczasowymi przeciwnikami. Za cenę poważnych ustępstw,
jak uznanie sankcji pragmatycznej odsuwającej na rzecz córek Karola VI córki
Józefa I od pretensji do dziedzictwa habsburskiego czy przekazanie stolca książęcego
w Kurlandii faworytowi carycy Anny Bironowi, za zobowiązanie się do
przestrzegania wolności polskich, elektor saski uzyskał poparcie Wiednia i
Petersburga.
Do Rzeczypospolitej wkroczyły wojska rosyjskie i pod ich osłoną
niezbyt liczna grupa zwolenników Wettina, zapewne niewiele ponad 1000 ludzi,
w miesiąc niemal po elekcji Stanisława okrzyknęła we wsi Kamień, na
prawym brzegu Wisły, 5 października 1733 roku królem Augusta III.
Była to niemal dosłownie powtórzona, tyle że tym razem na rzecz
Wettina, sceneria z 1704 roku; nawet zawiązana dla poparcia Augusta III
konfederacja przybrała nazwę warszawskiej.
Tym razem jednak to antykról miał utrzymać się na tronie.
Zwolennicy Stanisława nie zdołali oprzeć się przewadze wojsk saskich i
rosyjskich; August III został już 17 stycznia 1734 roku uroczyście koronowany
wraz z małżonką w Krakowie. Wprawdzie Francuzi i ich sprzymierzeńcy
wygrali wojnę na zachodzie, zadowolili się wszakże rychło kompromisem, który
zachowywał dla Stanisława tytuł, a Augustowi przyznawał koronę polską.
Rozwiązanie takie uznał również sejm pacyfikacyjny, zwołany w 1736 roku,
jedyny, jaki doszedł za Augusta III. W społeczeństwie, które świeżo przeżyło zryw walki o niezależność, pozycja wprowadzonego wbrew woli większości w oparciu o obce siły władcy musiała być słaba, nawet jeżeli w toku wojny opowiadali się po jego stronie coraz liczniejsi magnaci. Niepewny lojalności swych polskich poddanych, tym większym zaufaniem darzył August III saskich doradców. Spośród nich, obok spowiedników, jak księża Guarini czy Liegeritz, największymi wpływami cieszył się początkowo powiernik i faworyt z czasów młodości Aleksander Józef Sułkowski. Gdy wskutek intryg musiał on opuścić dwór, miejsce jego zajął zdolny dorobkiewicz, Henryk
Briihl.
Odtąd brylował otoczony przez miernoty, obdarzony zaufaniem króla,
kierując polityką dworu tak w Saksonii jak i w Polsce aż do swej śmierci w
1763 roku - szczególnym trafem nastąpiła ona w parę tygodni po zgonie
Augusta III. W tych warunkach wiele zależało od jego osobistych zdolności,
energii, wyczucia sytuacji. Nie był politykiem szczęśliwym, chociaż trudno
nie przyznać mu pewnej zręczności, zwłaszcza gdy się pamięta, że był
pierwszym ministrem w państwie tylko drugorzędnym. Nie umiał jednak
realizować dalekosiężnych planów, nie doceniał również dokonujących się
zmian zarówno w obu połączonych unią personalną państwach, jak i u ich
sąsiadów.
Był tradycjonalistą, niechętnym nowościom, sprawnie działającym
w ramach określonej rutyny, ale bezradnym, gdy musiał oderwać się od niej.
Na niego spada też znaczna część odpowiedzialności za niepowodzenia
polityki królewskiej.
Zresztą po załamaniu się wielkich planów, po 1745 roku Briihl coraz
więcej uwagi poświęcał korzyściom osobistym czy swego najbliższego
otoczenia, nawet gdyby miała ucierpieć na tym racja stanu. Był to fatalny
wzór dla magnatów polskich, hołdujących i bez tego prywacie. Ale
nieprzypadkowo właśnie koteria, powstała wokół jego zięcia, marszałka
nadwornego Jerzego Mniszcha, nie miała sobie równych, jeśli chodziło o
zbieranie „okruszyn ze stołu pańskiego>,. ..
Postawa taka była szczególnie uderzająca w zestawieniu z nowymi
tendencjami, jakie zaczynały wówczas nurtować społeczeństwo polskie. Właśnie
na czasy panowania Augusta IIl przypadł rozwój wczesnego Oświecenia w Rzeczypospolitej,
a więc kierunku, który zakładał racjonalną organizację państwa i społeczeństwa,
rozwój gospodarczy, podniesienie ogólnego poziomu kulturalnego. Wtedy to
Stanisław Konarski zainicjował reformę szkolnictwa, bracia Załuscy kładli
podwaliny pod rozwój nowoczesnej nauki, a pisarze polityczni coraz śmielej
upominali się o reformy społeczne i polityczne.
Cały ten żywy ruch umysłowy odbywał się wszakże poza dworem królewskim.
Wprawdzie to Andrzej Stanisław Załuski był kanclerzem wielkim koronnym przy
Auguście III przez pierwsze, mądrzejsze, dziesięciolecie jego panowania.
Później Jerzy Mniszech protegował pijarów, nie zmienia to jednak ogólnego
obrazu bierności dworu pod tym względem.
August III okazywał, zwłaszcza we wspomnianym pierwszym dziesięcioleciu,
pewne zrozumienie dla potrzeby reformy Rzeczypospolitej (głównie dla spraw
fiskalno-wojskowych), nieco uwagi poświęcał sprawom gospodarczym: właśnie
za jego panowania rozpowszechniły się w ekonomiach królewskich wzory oparte
na doświadczeniach saskiej kameralistyki. Natomiast wychowanek Józefa Kosa
okazywał minimalne zainteresowanie polską kulturą. Może zresztą nie starczyło
mu na to czasu: jeżeli pominąć okres wojny o tron polski i wojny
siedmioletniej nie przebywał na ziemiach polskich razem wziąwszy dłużej niż
dwa lata, głównie podczas sejmu i rad senatu.
Niechętnie opuszczał ulubione Drezno; nawet polowania w polskich
borach nie pociągały tego zapalonego myśliwego i strzelca bardziej, niż
wybijanie napędzanej mu w parkach zwierzyny czy celowanie do psów, ściąganych
wykładanym ścierwem na podwórce pałacowe.
A przecież sztuka należała do nielicznych namiętności tego władcy.
Był prawdziwym znawcą plastyki, szczególnie malarstwa włoskiego, i galeria
drezdeńska zawdzięcza mu niejeden ze swych wspaniałych nabytków. Uwielbiał
także muzykę, przede wszystkim operę włoską: byle usłyszeć głos
ulubionej śpiewaczki, rezygnował z dyskusji z Fryderykiem II w najważniejszych
sprawach państwowych.
Niepomiernie się też gorszył, że Polacy nie wypełniali szczelnie
zafundowanego im w Warszawie opernhausu. Sprowadzani przez niego malarze,
architekci, muzycy uświetniali dwór w Dreźnie. Do Warszawy zaczął ich ściągać,
gdy musiał osiąść w niej na ostatnie lata swego życia po zdobyciu Drezna
przez Prusaków. Toteż jego wpływ na gusta Polaków był niewątpliwie
mniejszy niż wpływ jego ojca. Jedynie stół monarszy, bogaty i wymyślny - do
obiadu podawano mu ponoć nie mniej niż dwadzieścia potraw - imponował
szlachcie. Wielu starało się go naśladować, toteż w przysłowie poszło
powiedzenie: „Jadłem
dzisiaj jak król polski" Naśladowano
też przepych i luksus, którym lubił się otaczać. Nie
nowinki, ale tradycje sarmackie mogły więc w tym królu, który nawet po
polsku nie mówił, choć się chętnie po polsku nosił, znaleźć swego
patrona.
Polityka wewnętrzna Augusta III w Rzeczypospolitej była ściśle związana
z potrzebami sytuacji międzynarodowej. Król był o tyle zainteresowany
reformami, o ile ułatwiłyby one wykorzystanie Polski dla jego dynastycznych
planów. Toteż przejawiał pewną inicjatywę pod tym względem tak długo, jak
długo realizacja tych planów zdawała się leżeć w granicach jego możliwości,
czyli gdzieś po lata
Kanonem w polityce międzynarodowej było dla Augusta III oparcie się o
Rosję. Był jej sojusznikiem wiernym i wytrwałym; żaden z królów polskich
nie może się z nim równać pod tym względem. Oparcie, jakie znajdował na
dworze petersburskim, zapewniało mu stosunkowo spokojne panowanie w Polsce, a
także ośmielało do wystąpień przeciwko Austrii czy Prusom, związanych z
perspektywami spadku po Habsburgach. W przeciwieństwie do Rzeczypospolitej,
która trzymała się bezbronnej neutralności wobec wielkich konfliktów
europejskich, Saksonia została wciągnięta w wir walki o hegemonię w środkowej
Europie. W miarę możności dwór drezdeński starał się wszakże i w tym
wypadku współdziałać z Petersburgiem. Znajdowało to swe odbicie i w
polityce polskiej Wettina.
Już w czasie wojny rosyjsko-tureckiej z lat 1736-1739, do której włączyła
się i Austria, pojawiły się projekty wykorzystania w niej także sił
polskich. Służyć temu miała m.in. przygotowana na zlecenie sejmu
pacyfikacyjnego wielka reforma skarbowo-wojskowa, opracowana starannie przez
komisję kierowaną przez prymasa Teodora Potockiego.
Gdy jednak za reformą opowiedział się zarówno król, jak i dwory
petersburski i wiedeński, udaremniła ją opozycja, zrywając sejm w 1738 roku.
Pod hasłami obrony niezależności kraju i jego polityki sparaliżowali w ten
sposób poczynania dworu ci wszyscy, którzy zostali pominięci przy obsadzie
urzędów po wstąpieniu na tron Augusta III, przede wszystkim obóz Familii, który
najbardziej zawiódł nadzieje Wettina podczas bezkrólewia.
Ale wkrótce okazało się, że mianowany hetmanem wielkim koronnym za
dostatecznie wczesne odstąpienie sprawy Stanisława Józef Potocki nie zamierza
dotrzymać wierności Augustowi i wdaje się w przygotowywanie konfederacji,
której celem byłaby detronizacja Wettina przy pomocy tureckiej czy szwedzkiej.
W rezultacie ani o reformie, ani o udziale Polski w wojnie nie mogło już być
mowy.
Udział Polski w wojnie z Turcją nie leżał zresztą w jej interesie.
Inaczej przedstawiała się sytuacja, gdy rozpoczęła się wojna o Śląsk. Po
śmierci cesarza Karola VI w 1740 roku August III, mimo akceptacji sankcji
pragmatycznej, jak kilku innych władców czekał tylko na dogodną sposobność,
by wystąpić w imieniu swej małżonki z pretensjami do schedy.
Okazję po temu dało zagarnięcie Śląska przez Fryderyka II. Dwór
drezdeński, który już poprzednio toczył w Petersburgu rokowania co do możliwości
przejęcia korony czeskiej, wahał się teraz, czy większe korzyści przyniesie
udzielanie pomocy Marii Teresie, zaatakowanej także przez męża drugiej córki
Józefa I, elektora bawarskiego, czy wystąpienie po stronie Fryderyka II. W
końcu August III dał się wciągnąć w sojusz z Prusami.
W efekcie nie uzyskał obiecanych Moraw i Górnego Śląska, armia
saska poniosła dotkliwe straty, a Fryderyk II wytargował dla siebie w pokoju
wrocławskim prawie cały Śląsk, nie oglądając się na swego sprzymierzeńca.
Całkowita dezorientacja zapanowała w Rzeczypospolitej. Włączenie Śląska
do Prus było jak najbardziej sprzeczne z jej interesem, zwiększało poważnie
zagrożenie ze strony niebezpiecznego sąsiada, nie kryjącego się z
pretensjami do ziem polskich.
Podyktowane względami dynastycznymi stanowisko króla uniemożliwiało
wszakże zajęcie zdecydowanego stanowiska wobec wojny śląskiej. Dezorientację
pogłębiało związanie się obozu Potockich z dworem berlińskim. W rezultacie
nie doszło do żadnej interwencji Rzeczypospolitej w chwili, gdy rozstrzygały
się losy dzielnicy, stanowiącej ongiś część państwa polskiego.
Poniewczasie opamiętał się dwór drezdeński. Pozostawienie Śląska w
ręku pruskim groziło rozpadem unii personalnej polsko-saskiej. August III
wykonał więc nową woltę polityczną i związał się z Austrią, by w zamian
za udzielenie jej pomocy przeciwko Fryderykowi II uzyskać obietnicę
wykrojenia mu korytarza przez Śląsk, który zapewniałby swobodną komunikację
Drezna z Warszawą. Był to rzadki ~moment, kiedy interesy Augusta III i
Rzeczypospolitej stały się niemal zbieżne; za wzmocnieniem sił
militarnych Polski i włączeniem jej do walki przeciwko Prusom opowiadały się
przy tym sojuszniczki Wettina - Rosja i Austria.
Wspólnie z Familią, która już wcześniej związała się z Augustem
III, obóz dworski przygotował plany nowej reformy na sejm 1744 roku. Mimo
wyjątkowo szerokiego poparcia, jakie zdobył dwór dla tych planów, i tym
razem nie zdołano ocalić sejmu od zerwania. Intryga i pieniądze pruskie i
francuskie przeważyły. Ale sprawa nie była jeszcze przegrana.
Z początkiem roku 1745 August III jako elektor saski zawarł w
Warszawie układ sojuszniczy z Anglią, Holandią i Austrią przeciwko Prusom.
Do traktatu zapraszano również Polskę i Rosję, obiecując pierwszej Prusy
Książęce w zamian za odstąpienie Rosji części Ukrainy czy Białorusi. W
tajnym artykule sprzymierzeńcy zobowiązywali się pomóc Augustowi III we
wzmocnieniu władzy królewskiej w Rzeczypospolitej.
Układ pozostał wszakże nie zrealizowany, gdy August III dał się znów
uwieść mrzonkom o koronie cesarskiej, wakującej po śmierci Wittelsbacha. Gdy
Wettin oddawał się bezpłodnym marzeniom, Fryderyk II rozbijał wojska
austriackie i saskie w drugiej wojnie śląskiej. Zakończył ją w Dreźńie,
po pogromie wojsk saskich, pokojem powtarzającym warunki pokoju wrocławskiego.
August III ponownie wyszedł z wojny z pustymi rękami.
Nie pomogło zbliżenie z Francją pod koniec wojny sukcesyjnej
austriackiej ani późniejsze próby szukania znów oparcia w Anglii. Prysły
sny o pierwszym miejscu Wettinów w Cesarstwie.
Nie powiodły się także próby reform, podejmowane przy pomocy Familii
na sejmach 1746 i 1748 roku. Gdy wzrastało znaczenie koterii Mniszcha, jako
głównego oparcia dla obozu dworskiego, w Familii ugruntowywało się
przekonanie, że nie we współdziałaniu z Augustem III, ale w walce z nim, na
drodze zamachu stanu możliwa jest jakakolwiek reforma państwa. Doprowadziło
to w końcu do zerwania z królem i przejścia Czartoryskich do bezwzględnej
opozycji.
Tymczasem koszta prowadzonych wojen oraz polityka handlowa Fryderyka II podważyły
prosperującą poprzednio gospodarkę Saksonii. Wzrastało jej zacofanie w
stosunku zarówno do Prus, jak i do Austrii, gdzie potrzeby militarne zmusiły
dwór do podjęcia głębszych przeobrażeń wewnętrznych. Na prowadzenie
takiej polityki nie było stać Drezna. W rezultacie w latach pięćdziesiątych
istniała już wielka rozbieżność między potencjałem militarnym Saksonii
i jej sąsiadów. Początek wojny siedmioletniej, kiedy znienacka zaatakowana
Saksonia padła ofiarą najazdu pruskiego, a armia jej kapitulowała w Pirnie,
definitywnie zepchnęła elektorat między drugorzędne kraje Rzeszy. Zarazem
katastrofa militarna Saksonii przekreślała nadzieje na utrzymanie się unii
personalnej polsko-saskiej.
Było znów ironią losu, że ostateczna decyzja w tej sprawie miała
zapaść w Petersburgu. Jak długo żyła Elżbieta, August III mógł liczyć
na poparcie; zgodziła się ona nawet na osadzenie w Mitawie królewicza Karola,
co stanowiło dobrą zapowiedź dla wettińskiej sukcesji tronu w Polsce.
Objęcie władzy przez Piotra III i przez Katarzynę II nie tylko zaważyło
na wyniku wojny siedmioletniej, ale i na dalszych losach związku
polsko-saskiego. Władcy ci nie czuli się niczym związani wobec Wettinów.
Karol musiał opuścić Kurlandię, zaś tron Augusta III zachwiał się w
posadach, gdy Katarzyna II godziła się udzielić poparcia poczynaniom
Familii.
Niepowodzenia jedno za drugim sypały się na króla. Nie mógł się
nawet radzić żony: pozostała w Dreźnie zdobytym przez Prusaków, by osłaniać
kraj przed bezwzględnością Fryderyka II, i zmarła tam w 1757 roku.
Czy przebywając osamotniony na zamku warszawskim, przebudowanym przez Jakuba
Fontanę według jego życzeń, zastanawiał się kiedyś nad bilansem swego panowania?
Czy też wystarczały mu nadal prostackie zabawy z błaznami i strzyżenie figurek z
papieru? Odcięty od otoczenia wprowadzonym przez siebie surowym, wzorowanym na
Wiedniu ceremoniałem dworskim, był chyba równie daleki od zrozumienia własnych
błędów. Tak jak nie zdobył się na przyznanie do swej słabości przed matką... |